środa, 25 listopada 2015

Sonia & The Doctor: Into the Doctor's Mind cz.2

Sonia spokojnie rozejrzała się, zdejmując okulary Doctora i nakładając własne. Miejsce w którym się znajdowała było dosyć mroczne. Właściwie nie tyle mrocznie, co po prostu ciemne. Dziewczyna odwróciła się. Przed sobą miała jakby wielką, holograficzną tablicę. Na tej tablicy były obrazy. Naprawdę mnóstwo obrazów. Oraz matematyczne wzory. Jednak obrazy przeważały. Nastolatka domyślała się, że są to wspomnienia. Podeszła nieco bliżej i spokojnie zaczęła się im przyglądać. Ma paru chwilach takiego wpatrywania się w ekran odezwała się, kręcąc głową.
- Masz strasznie nieuporządkowane w głowie. Gorzej, niż niejedna nastolatka.
- Wyjdź z mojej głowy!- rozległ się zewsząd głos Doctora. Sonia uniosła głowę, uśmiechając się sarkastycznie.
- Spokojnie, Doctorze. Nie jestem Cyberplannistką. Nie zamierzam przejąć twojego umysłu. Nie mam takiego zamiaru.
- W takim wypadku po co tu jesteś?
- Jak mnie słuchałeś? - odparła pytaniem dziewczyna. Chciała dokończyć, ale pewien szczegół na tablicy przykuł jej uwagę. Podeszła jeszcze bliżej. Wyciągnęła dłoń w kierunku przedstawionej na niej osoby. Milimetry dzielił dłoń nastolatki od wspomnienia związanego z tą dziewczyną. Jednak powstrzymała się. Tylko się przypatrywała. Dziewczyna przedstawiona na zatrzymanym wspomnieniu miała średniej długości blond włosy z natapirowaną grzywką. Miała bardzo szeroki, szczery uśmiech, a oczy miała brązowe.  Sonia uśmiechnęła się.
- To jest Rose, prawda? Ta blondynka?
- A skąd ty możesz to wiedzieć?-odparł naburmuszony Doctor.
-Tak czy nie?-zapytała ponownie dziewczyna,patrząc wyczekująco w górę.
-Tak- odparł wzdychając Doctor. Sonia usiadła, przypatrując się uważnie Rose.
- Właściwie to po co ci towarzysz?-zapytała, jakby zamyślona.
-Przepraszam?-odparł zaskoczony Władca Czasu.
- Przecież równie dobrze możesz podróżować sam. Robiłeś to tak długo w swojej dziewiątej inkarnacji. Jednak postanowiłeś zabrać Rose ze sobą. Dlaczego?
Odpowiedziała jej cisza.
- Myślę,że samotność zaczęła ci dokuczać. Lata po Wojnie Czasu, a ty byłeś zbytnio zły na siebie i za bardzo się bałeś,że towarzysz też zginie. Nie miałeś nikogo aby ci przypomniał,że czas przemija i nie każdy ma go tyle co ty. Dlatego ją zabrałeś. A ona potem pokazała ci miłość - coś czego się wcześniej bałeś. Dzięki niej nawet Dalek dowiedział się czym jest litość.
Doctor milczał. Szczerze powiedziawszy nie do końca wiedział co ma o tym myśleć. Wskoczyła mu do głowy NASTOLATKA i mówiła tak, jakby wiedziała o nim dosłownie wszystko. To graniczyło z cudem. Tymczasem wspomnienie Rose odpłynęło. Na jej miejscu pojawiło się jednak kolejne, z inną, przedstawioną na nim, dziewczyną. Miała ona ciemną skórę i takie same oczy. Miała również czarne włosy, spięte za pomocą spinki.
- A to musi być Martha Jones- stwierdziła Sonia, patrząc w górę. Doctor cicho westchnął. Dziewczyna zdawała się mieć jakiś określony cel. Zapewne gdy go osiągnie pójdzie sobie do diabła. Dlatego też postanowił z nią współpracować.
- Tak, masz rację- odparł, powstrzymując się od zgrzytnięcia zębami.
- Ona również ci pomogła, choć raniłeś ją tyle razy. Opiekowała się tobą i TARDIS gdy byłeś człowiekiem. Zawsze starała ci się pomóc. Przeszła dla ciebie i swojej rodziny całą Ziemię do cholery! Pokazała czym jest poświęcenie w najwyższym tego słowa znaczeniu... Ale w końcu nie wytrzymała, prawda? Nikt by czegoś takiego nie wytrzymał. Nie człowiek w każdym bądź razie. I wtedy...
Obraz Marthy zniknął gdy Sonia urwała. Na kolejne wspomnienie nie trzeba było długo czekać. Na ekranie pojawiła się twarz, starszej od tamtych, dwóch kobiety. Miała ona rude włosy z prostą grzywką i niebieskie oczy.
- ...pojawiła się Donna Temple Noble - dokończyła Sonia, patrząc z szacunkiem na starszą kobietę. - Pani Władca Czasu... Tak przynajmniej tłumaczy się jej imię. Adekwatne... Chociaż  niestety została Kobietą Która Zapomniała... Jednak mimo wszystko pomogła ci. I to bardzo...
-Niby w czym?-zapytał poirytowany Doctor. Poziom irytacji coraz bardziej się powiększał. Tak samo jak ilość pytań. Skąd ona to wszystko wiedziała? Była za młoda jak na żołnierza UNITU, a nawet oni nie mieli tak szczegółowych informacji. Kim ona była?
- Pomogła ci zostać sobą - Doctorem. Spotkałeś ją przed Marthą, tuż po stracie Rose. Mogłeś zatracić się w bólu po jej odejściu. Jednak tajemnica nagłego pojawienia się Donny rozbudziła cię. Tak samo było po odejściu Marthy i w trakcie podróżowania z Donną. Zawsze potrafiła cię sprowadzić na ziemię i pokazać ci człowieczeństwo.
- Tylko potem zapomniała- powiedział smutno Doctor. Sonia z całej siły woli powstrzymała się od wzruszenia ramionami. Gdyby to zrobiła zachowałaby się naprawdę nieodpowiednio, a tego przecież nie chciała.
- Taka jest kolej rzeczy. A potem Amy i Rory...
Na te słowa pojawiły się obrazy rudej,młodej dziewczyny o niebieskich oczach oraz blondyna z brązowymi oczami.
- Trzymali cię na Ziemi prawda? Tyle razy zaskakiwali cię. Ich miłość cię dziwiła. Byli w stanie zrobić dla siebie wszystko. Szczególnie gdy Anioły były na Manhattanie... Jednak w trakcie przebywania z nimi spotkałeś jeszcze kogoś...
- OK, nie wiem kim jesteś, ale o Clarze nic mówić nie będziesz- przerwał jej Doctor. - Pozwoliłem ci mówić o innych, ale...
- Na razie dobrze ci szło słuchanie. Ja już kończę, więc nie przerywaj mi- powiedziała ostro Sonia. Takiej odzywki Doctor się nie spodziewał. Zero szacunku! I w dodatku taka arogantka! No naprawdę. - Zdajesz sobie sprawę,że ja to wszystko słyszę?- zapytała dziewczyna, nadal unosząc głowę. - Jestem w końcu w twoim umyśle!
Doctor się nie odezwał. Sonia westchnęła.
- Wiem, że to jest nowa rana,ale pomyśl o tym. Szukałeś ją i odnalazłeś. Zatrzymałeś na początku tylko dlatego, że chciałeś się dowiedzieć kim jest. A potem.. Pokazała ci odwagę. Odwagę o którą nigdy byś nie posądził Ziemianina. Sprowadzała cię na ziemię, w podobny sposób co Donna.
Sonia westchnęła. Przez pewien czas panowała cisza, którą oczywiście przerwała Sonia, cicho śpiewając.
Look over there
Darling that's your home
That's your own planet
With her mountains
With her rivers
And with her love
That cry darling
Everything will be alright
You are safe now
- To kołysanka... Ta kołysanka...- wyszeptał Doctor, nie dowierzając własnym uszom. 
- Kołysanka Gallifrey- odparła cicho Sonia. Po czym wstała i nałożyła soniczne okulary Doctora. Nacisnęła guzik i wyszła z umysłu Doctora.
***
Hejoo! No to sobie ładnie wszystko wyjaśniliśmy ^^ Dziękują ludełkom na fb , którzy pomogli mi znaleźć odpowiedź na pytanie po co Doctorowi towarzysz. See y'a!
Sonia

piątek, 6 listopada 2015

Sonia &The Doctor - Into The Doctor"s Mind cz. 1

Minęło wiele czasu nim przyzwyczaił się, że Clara już go nie odwiedzi. Że nie będzie już po nią przylatywał co sobotę. Że właściwie nigdy już jej nie spotka. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale tęsknił za tą pyskatą brunetką. Ciężko westchnął, wstając. "Ludzie przychodzą i odchodzą", pomyślał, cytując stare, ziemskie powiedzenie. "Cóż, trzeba żyć dalej... Na jednym człowieku Wszechświat się nie kończy..."  Z ponurych rozmyślań wyrwał go dźwięk TARDIS. Doctor, zaskoczony podniósł głowę.
- Co masz na myśli mówiąc, że ktoś się dobija?- zapytał.
TRDIS powtórzyła. Pewnie gdyby była w formie Idris, wywróciłaby oczami. Dopiero teraz mężczyzna usłyszał dosyć mocne uderzanie w drzwi. Maszyna ponownie zabuczała.
- No już, już sprawdzam- odrzekł mężczyzna, podchodząc do wejścia. Rozejrzał się, ale nikogo nie zauważył. Dopiero czyjś radosny pisk skłonił go do opuszczenia głowy.Przed nim stała na oko piętnastoletnia dziewczyna. Miała długie blond włosy z grzywką spiętą tak, jak to często robiła Amy, owalną twarz i piwne oczy, a na okrągłym nosie miała osadzone prostokątne okulary w bordowej oprawce. Na powiekach miała namalowane czarne kreski, a na ustach różowawą pomadkę. Była niska, sięgała Doctor'owi niemal do ramion. Właśnie przez to kosmita nie zauważył jej na początku. Ubrana była w biały T-shirt, długą, brązową kamizelę, dżinsy i czarne glany, sięgające jej za kostkę. W uszach miała duże, okrągłe, fioletowe kolczyki a, na głowie nosiła czarny kapelusz. I wyglądała na bardzo podekscytowaną.
- Ty jesteś Doctor, prawda?-zapytała, głosem nabrzmiałym od emocji. Mężczyzna uniósł brwi. Na Ziemi nikt go nigdy nie rozpoznał, więc kim była ta dziwna dziewczyna? Może już kiedyś ja spotkał? Najbardziej prawdopodobną odpowiedzią był UNIT, ale nie przyjmowali tam aż tak młodych osób!
- Przepraszam, czy my się znamy?- zapytał, perfekcyjnie ukrywając zaskoczenie. Blondynka uśmiechnęła się.
- Nie. A przynajmniej ty mnie nie znasz-odparła, opierając się o drzwi TARDIS.
- Potrzebujesz czegoś czy będziesz tak stać przy zwykłej budce telefonicznej?- zapytał, próbując tym samym w jakiś sposób pozbyć się dziewczyny. Ta tylko na niego spojrzała i bezceremonialnie weszła do środka. -Oi!- zawołał za nią Doctor. Ale było jutro za późno. Blondynka rozejrzała się wokół, z zachwytem w oczach.
- Wiedziałam, że jest większa w środku, ale wiedzieć, a zobaczyć to co innego!-mruknęła do siebie, po czym podniosła głowę. -Cześć Piękna!
W odpowiedzi TARDIS przyjaźnie zapiszczała. Za plecami dziewczyny Doctor wywrócił oczami.
- No nie ty też?- jęknął, po czym zwrócił się do swojego nieproszonego gościa. - Dobrze więc znasz mnie i TARDIS. A teraz mogłabyś łaskawie wyjść?
- Nie- odparła, odwracając się w jego kierunku. Doctor zgrzytnął zębami.
- Posłuchaj...- zaczął, ale blondynka natychmiast mu przerwała.
- Nie to ty mnie posłuchaj. Szukam cię już od trzech lat. Teraz kiedy wreszcie cię znalazłam nie wyjdę, dopóki nie zrobię tego, czego chciałam zrobić.
Mówiąc to podbiegła do Doctora i... Rzuciła mu siebie na szyję. W tym momencie mężczyzna naprawdę nie wiedział co zrobić. Też ją przytulić? A może lepiej nie? W rezultacie po prostu trzymał ręce uniesione na wysokości piersi, jakby zastygły. W całym swoim długim życiu chyba nie czuł się bardziej skonfundowany. Po kilku minutach dziewczyna odsunęła się i przeszła na drugi koniec konsoli.
- To wszystko?- zapytał z lekka zaskoczony Doctor. Całe to zamieszanie tylko dla... zwykłego przytulenia? Nieznajoma parsknęła.
- Oczywiście, że nie- odparła. - Czy czegoś ci nie brakuje Doctorze?
Zaalarmowany Doctor zaczął sprawdzać kieszenie. Niby wszystko było, ale...
- Moje soniczne okulary...-wyszeptał i podniósł wzrok na dziewczynę, która jak gdyby nigdy nic bawiła się jego zgubą. - O nie, nie zrobiłaś tego!
- Doprawdy?- zapytała i pobiegła w głąb TARDIS, a Doctor za nią, krzycząc "oddaj!".  Scena wyglądała dosyć zabawnie, szczególnie jeśli patrzeć z  perspektywy osoby postronnej. Mężczyzna wyglądający na około pięćdziesiąt lat, goni piętnastoletnią dziewczyną, krzycząc jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę. Przebiegli już spory kawałek po korytarzach statku, kiedy nagle blondynka postanowiła się zatrzymać w bibliotece. Stanęła na środku pomieszczenia, zdjęła własne okulary i z namaszczeniem w nałożyła te Doctora. Mężczyzna, osłupiały, stanął jakieś dwa metry przed nią.
- Kim jesteś?- zapytał. Blondynka uśmiechnęła się przekornie.
- Sonia Romaniuk. Człowiek. Jestem tutaj aby ci pomóc-odparła, uruchamiając okulary, które wydały swój charakterystyczny dźwięk. Coś strzeliło i... Sonia zniknęła. Chociaż może niezupełnie. Właściwe to nie było jej po prostu w bibliotece. Trafiła do umysłu Doctora.
***
Hejoo! Taaa.. Wsadziłam siebie w swój własny ff XD Chyba się nie gniewacie, co? XD Jak wam się podoba pierwsza część?
Sonia

sobota, 19 września 2015

It hasen't felt like this before/ nigdy wcześniej tak się nie czułam


Link do oryginału

Koniec końców to zajmuje czas.
To zajęło mu trochę czasu aby zaakceptował tę nową prawdę powstającą w jej oczach, za każdy razem kiedy na nią patrzył i zabrało jej trochę czasu aby cały ten horror i strach spłynął z jej płonącego mózgu. Dojście do siebie i zostawienie za sobą pól Trenzalore, powrót do normalnego życia zabrało im trochę czasu.
Dochodzenie do siebie jest ciężkie. Tak, to zabiera dużo czasu.
Dobrze, że miał czas całego Wszechświata.
***
Pierwsza noc była najcięższa.
Krzyczała, koszmary dręczyły jej pamięć, a on nie mógł uśmierzyć jej bólu, nie mógł jej uratować. To go niszczyło - ona uratowała go tak wiele razy, a teraz, pierwszy raz kiedy go potrzebowała nie mógł zrobić nic aby jej pomóc. Nie chciał jej takiej widzieć, lecz było kilka spraw których nie mógł zmienić i to była jedna z nich.
Jedyną rzeczą jaką teraz mógł robić, było zostanie z nią bez względu na wszystko. Więc wszedł do łóżka, przytulił ją do piersi i delikatnie mruczał jej do ucha:
- Jesteś bezpieczna, nic się nie dzieje, jesteś bezpieczna.
W jakiś sposób uspokoiła się i przespała całą noc, a on obserwował jej twarz, która zapadła się w zapomnienie. A to wszystko moja wina.
***
Na jakiś czas zostali w TARDIS.
Nie rozmawiali o tym, po prostu tak się stało. Po prostu tam zostali, czekając, starając się wyleczyć rany otwarte przez Trenzalore. Została z nim przez chwilę. Odkąd wrócili z jego grobu nie odwiózł jej do domu, ale ona nie protestowała. To było dla niego nowa sytuacja, ale był szczęśliwy, że jest ona tam, gdzie mógł się nią opiekować. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale obawiał się, że jeśli ona odejdzie, to spłonie jak umierająca gwiazda i to w chwili gdy jego nie będzie przy niej.
Wiedział, że ona tylko udaje, że wszystko jest KO- że jej wspomnienia z byłych żyć jej nie dręczą- jednak były momenty gdy widział jak jej usta drżą,jak drżą jej ręce i wiedział, że znów wspomina któreś ze swych poprzednich żyć,że liczy ile razy już go uratowała, a to było niemożliwe. Obawiał się, że jej mózg eksploduje od tego ogromu wspomnieć, ale ona zawsze uśmiechała się i uspokajała go.
- Wszystko jest OK,  ze mną wszystko w porządku, a przynajmniej będzie.
***
Jednak były momenty kiedy nie wszystko było w porządku.
Były momenty kiedy jej ciało drżało i się trzęsło a jej ręce mierzwiły jej włosy a łzy ciekły jej po twarzy, ponieważ myślała o tym, że to wszystko jest zbyt wielkie zbyt rozległe jak na jej ludzki mózg. I w takich momentach krzyczała plącząc:
- Jestem duchem, jestem echem! Już nie wiem kim jestem! Nie wiem gdzie jestem!
I za każdym razem on całował jej łzy, mocno przytulając ją do serca, całując jej skroń, głowę, włosy.
- Jesteś moją Clarą, jesteś moją Niemożliwą Dziewczyną i jesteś już bezpieczna.
Przestała płakać, kładąc głowę na jego sercach. Słuchając ich rytmu, a jej ramiona objęły go tak mocno, że aż go zabolało, jednak nie narzekał. Jej palce mocno zacisnęły się na materiale jego marynarki, jakby upewniając się, że jest prawdziwy, że nie zniknie, że jest prawdziwy, że jej słucha, że naprawdę ją słyszy. To mu łamało serca - oba w tym samym czasie, ponieważ żyła tysiące razy, chcąc być wysłuchaną, być zauważoną, uratowaną ten jeden raz w całej swojej niemożliwej egzystencji.
- Czasem czuję się strasznie zagubiona, że nigdy nie znajdę drogi powrotu- wymamrotała mu w pierś,a on objął ją mocniej, nie pozwalając jej odejść, nie pozwalając jej myśleć, że jego tu nie ma.
- Zawsze cię znajdę, obiecuję. Nigdy cię nie zostawię- a gdy to powiedział pierwszy raz od wielu lat poczuł się człowiekiem, przyciągając tę kruchą, ludzką dziewczynę bliżej siebie, tylko po to aby wyszeptać jej do ucha: - Nigdy nie pozwolę ci odejść.
To była dziecinna myśl - wszystko się kończy, koniec końców w jakimś momencie będzie musiał odejść. Ale teraz go to nie obchodziło. Po prostu trzymał ją blisko siebie, głaszcząc jej włosy i wszystko było w porządku.
***
- Nie chcę zapominać- wyszeptała patrząc na niego swoimi dużymi, brązowymi oczami. - Chcę pamiętać o wszystko, nie chcę znów stracić wspomnień. proszę, nie pozwól mi zapomnieć.
Ujął jej twarz, piszcząc jej policzki. Wyglądała tak krucho, tak perfekcyjnie ludzko.
- To będzie bolało- powiedział. Kiwnęła głową.
- Wiem- to było wszystko co powiedziała, ale wiedział, że ona wie, wie lepiej od niego. To jej umysł, ten który płonął i to było dla niego dość. Dość aby mu uświadomić co zrobił, dość aby zrozumiał wszystkie swoje błędy i wszystkie jego złe decyzje i...- I nie obwiniaj się Doctorze, to moja decyzja, tak samo jak moją decyzją było wskoczenie w twoją linię czasu. Nie możesz obwiniać siebie za wszystko co się dzieje we Wszechświecie. To szalone.
Pocałował ją w głowę, tak jak to miał w zwyczaju i uśmiechnął się.
- Jesteś naprawdę niemożliwa.
Wtedy go przytuliła - i już wiedział, że teraz naprawdę będą mogli dojść do siebie.
***
- Zgaduję, że chciałabyś już wrócić do domu- powiedział pewnego dnia, ciągnąc jakąś dźwignię na konsoli TARDIS, próbując wrócić do siebie, do swojego dziecinnego stylu bycia. Zaśmiała się ( czy to nie najpiękniejszy dźwięk we Wszechświecie?), a kiedy spojrzał na nią uśmiechnęła się, a nie robiła tego od dłuższego czasu.
- Tak się zastanawiałam... Czy nie mogłabym zostać trochę dłużej?- zapytała, odchylając lekko głowę, tak jak to robiła, gdy wszystko było w porządku. Wiedział, że nadal do siebie dochodzi, wiedział, że są rzeczy o których ona nigdy nie zapomni, nieważne jak bardzo próbował, żeby o tym zapomniała. Jest tym kim jest. Jednak nadal dochodziła do siebie i myślał, że najlepszą rzeczą jaką mógł zrobić było przywiezienie jej do domu, do jej normalnego życia na Ziemi, do Artie'egi, Angie i pana Maitlanda i....
- Chcesz zostać?- powtórzył jej słowa. Kiwnęła głową, śmiejąc się z niego i mówiąc coś w stylu:
- Myślałam, ze jesteś sprytny.
- Ale czemu?- wyrwało mu się. Natychmiast uśmiechnęła się, ale inaczej. Smutno, melancholijnie lecz delikatnie.
- To przez ten liść- powiedziała. - Powiedziałeś, że przywiedzie mnie do domu, jednak od śmierci mamy go nie miałam. Po prostu... Próbuję powiedzieć że...
Wiem
- Kiedy jestem z tobą czuję się jak w domu.
A on uśmiechnął się, ciągnąc jakąś inną dźwignię, kręcąc się jak dziecko. Tak jej śmiech to najpiękniejszy dźwięk w we Wszechświecie.
***
Hejooooooooooooooooooooooooooooo!! ^^ Ludu jak ja kocham ten fanfic! Jest taki mega sweet! A Wy co o nim myślicie?
 Sonia