sobota, 19 września 2015

It hasen't felt like this before/ nigdy wcześniej tak się nie czułam


Link do oryginału

Koniec końców to zajmuje czas.
To zajęło mu trochę czasu aby zaakceptował tę nową prawdę powstającą w jej oczach, za każdy razem kiedy na nią patrzył i zabrało jej trochę czasu aby cały ten horror i strach spłynął z jej płonącego mózgu. Dojście do siebie i zostawienie za sobą pól Trenzalore, powrót do normalnego życia zabrało im trochę czasu.
Dochodzenie do siebie jest ciężkie. Tak, to zabiera dużo czasu.
Dobrze, że miał czas całego Wszechświata.
***
Pierwsza noc była najcięższa.
Krzyczała, koszmary dręczyły jej pamięć, a on nie mógł uśmierzyć jej bólu, nie mógł jej uratować. To go niszczyło - ona uratowała go tak wiele razy, a teraz, pierwszy raz kiedy go potrzebowała nie mógł zrobić nic aby jej pomóc. Nie chciał jej takiej widzieć, lecz było kilka spraw których nie mógł zmienić i to była jedna z nich.
Jedyną rzeczą jaką teraz mógł robić, było zostanie z nią bez względu na wszystko. Więc wszedł do łóżka, przytulił ją do piersi i delikatnie mruczał jej do ucha:
- Jesteś bezpieczna, nic się nie dzieje, jesteś bezpieczna.
W jakiś sposób uspokoiła się i przespała całą noc, a on obserwował jej twarz, która zapadła się w zapomnienie. A to wszystko moja wina.
***
Na jakiś czas zostali w TARDIS.
Nie rozmawiali o tym, po prostu tak się stało. Po prostu tam zostali, czekając, starając się wyleczyć rany otwarte przez Trenzalore. Została z nim przez chwilę. Odkąd wrócili z jego grobu nie odwiózł jej do domu, ale ona nie protestowała. To było dla niego nowa sytuacja, ale był szczęśliwy, że jest ona tam, gdzie mógł się nią opiekować. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale obawiał się, że jeśli ona odejdzie, to spłonie jak umierająca gwiazda i to w chwili gdy jego nie będzie przy niej.
Wiedział, że ona tylko udaje, że wszystko jest KO- że jej wspomnienia z byłych żyć jej nie dręczą- jednak były momenty gdy widział jak jej usta drżą,jak drżą jej ręce i wiedział, że znów wspomina któreś ze swych poprzednich żyć,że liczy ile razy już go uratowała, a to było niemożliwe. Obawiał się, że jej mózg eksploduje od tego ogromu wspomnieć, ale ona zawsze uśmiechała się i uspokajała go.
- Wszystko jest OK,  ze mną wszystko w porządku, a przynajmniej będzie.
***
Jednak były momenty kiedy nie wszystko było w porządku.
Były momenty kiedy jej ciało drżało i się trzęsło a jej ręce mierzwiły jej włosy a łzy ciekły jej po twarzy, ponieważ myślała o tym, że to wszystko jest zbyt wielkie zbyt rozległe jak na jej ludzki mózg. I w takich momentach krzyczała plącząc:
- Jestem duchem, jestem echem! Już nie wiem kim jestem! Nie wiem gdzie jestem!
I za każdym razem on całował jej łzy, mocno przytulając ją do serca, całując jej skroń, głowę, włosy.
- Jesteś moją Clarą, jesteś moją Niemożliwą Dziewczyną i jesteś już bezpieczna.
Przestała płakać, kładąc głowę na jego sercach. Słuchając ich rytmu, a jej ramiona objęły go tak mocno, że aż go zabolało, jednak nie narzekał. Jej palce mocno zacisnęły się na materiale jego marynarki, jakby upewniając się, że jest prawdziwy, że nie zniknie, że jest prawdziwy, że jej słucha, że naprawdę ją słyszy. To mu łamało serca - oba w tym samym czasie, ponieważ żyła tysiące razy, chcąc być wysłuchaną, być zauważoną, uratowaną ten jeden raz w całej swojej niemożliwej egzystencji.
- Czasem czuję się strasznie zagubiona, że nigdy nie znajdę drogi powrotu- wymamrotała mu w pierś,a on objął ją mocniej, nie pozwalając jej odejść, nie pozwalając jej myśleć, że jego tu nie ma.
- Zawsze cię znajdę, obiecuję. Nigdy cię nie zostawię- a gdy to powiedział pierwszy raz od wielu lat poczuł się człowiekiem, przyciągając tę kruchą, ludzką dziewczynę bliżej siebie, tylko po to aby wyszeptać jej do ucha: - Nigdy nie pozwolę ci odejść.
To była dziecinna myśl - wszystko się kończy, koniec końców w jakimś momencie będzie musiał odejść. Ale teraz go to nie obchodziło. Po prostu trzymał ją blisko siebie, głaszcząc jej włosy i wszystko było w porządku.
***
- Nie chcę zapominać- wyszeptała patrząc na niego swoimi dużymi, brązowymi oczami. - Chcę pamiętać o wszystko, nie chcę znów stracić wspomnień. proszę, nie pozwól mi zapomnieć.
Ujął jej twarz, piszcząc jej policzki. Wyglądała tak krucho, tak perfekcyjnie ludzko.
- To będzie bolało- powiedział. Kiwnęła głową.
- Wiem- to było wszystko co powiedziała, ale wiedział, że ona wie, wie lepiej od niego. To jej umysł, ten który płonął i to było dla niego dość. Dość aby mu uświadomić co zrobił, dość aby zrozumiał wszystkie swoje błędy i wszystkie jego złe decyzje i...- I nie obwiniaj się Doctorze, to moja decyzja, tak samo jak moją decyzją było wskoczenie w twoją linię czasu. Nie możesz obwiniać siebie za wszystko co się dzieje we Wszechświecie. To szalone.
Pocałował ją w głowę, tak jak to miał w zwyczaju i uśmiechnął się.
- Jesteś naprawdę niemożliwa.
Wtedy go przytuliła - i już wiedział, że teraz naprawdę będą mogli dojść do siebie.
***
- Zgaduję, że chciałabyś już wrócić do domu- powiedział pewnego dnia, ciągnąc jakąś dźwignię na konsoli TARDIS, próbując wrócić do siebie, do swojego dziecinnego stylu bycia. Zaśmiała się ( czy to nie najpiękniejszy dźwięk we Wszechświecie?), a kiedy spojrzał na nią uśmiechnęła się, a nie robiła tego od dłuższego czasu.
- Tak się zastanawiałam... Czy nie mogłabym zostać trochę dłużej?- zapytała, odchylając lekko głowę, tak jak to robiła, gdy wszystko było w porządku. Wiedział, że nadal do siebie dochodzi, wiedział, że są rzeczy o których ona nigdy nie zapomni, nieważne jak bardzo próbował, żeby o tym zapomniała. Jest tym kim jest. Jednak nadal dochodziła do siebie i myślał, że najlepszą rzeczą jaką mógł zrobić było przywiezienie jej do domu, do jej normalnego życia na Ziemi, do Artie'egi, Angie i pana Maitlanda i....
- Chcesz zostać?- powtórzył jej słowa. Kiwnęła głową, śmiejąc się z niego i mówiąc coś w stylu:
- Myślałam, ze jesteś sprytny.
- Ale czemu?- wyrwało mu się. Natychmiast uśmiechnęła się, ale inaczej. Smutno, melancholijnie lecz delikatnie.
- To przez ten liść- powiedziała. - Powiedziałeś, że przywiedzie mnie do domu, jednak od śmierci mamy go nie miałam. Po prostu... Próbuję powiedzieć że...
Wiem
- Kiedy jestem z tobą czuję się jak w domu.
A on uśmiechnął się, ciągnąc jakąś inną dźwignię, kręcąc się jak dziecko. Tak jej śmiech to najpiękniejszy dźwięk w we Wszechświecie.
***
Hejooooooooooooooooooooooooooooo!! ^^ Ludu jak ja kocham ten fanfic! Jest taki mega sweet! A Wy co o nim myślicie?
 Sonia